sobota, 17 października 2015

1. Najtrudniej jest ukryć ból.

 It's a little blurry how the whole thing started
I don't even really know what you intended
Thought that you were cute and you could make me jealous
Poured it down, so I poured it down 
 
  ~ Ellie Goulding "On my mind"


Maciek.

To cholernie smutne, gdy leżąc we własnym łóżku ze słuchawkami w uszach, starasz się zamknąć swoje myśli, ale tak naprawdę jest to niemożliwe. Następnie czujesz na policzkach łzy i nie masz nawet sił na otarcie ich, bo za sekundę pojawią się nowe. Przygnębiające jest uczucie samotności, bo tak naprawdę nie masz już nikogo z kim możesz pogadać szczerze i otwarcie na każdy możliwy temat, komu się możesz zwierzyć i mieć pewność, że trzecie osoby się o tym nie dowiedzą. Świadomość bycia samym jak palec nie jest fajna i na pewno nikt nie chce tego doświadczać, ale są osoby, które wolą zamknąć się w swoim pokoju, odciąć od świata, wspominać przeszłość i przytulać stare zdjęcia.
Ciągle w głowie słyszałem jej słodki głos, gdy zapewniała mnie o swojej miłości, wierności i uczciwości. Widziałem jej uśmiech i słodkie dołeczki w policzkach, przypominałem sobie delikatność i subtelność jej warg, a potem wracała rzeczywistość, wspomnienie o byciu głupią kukiełką w jej rękach i dawanie się oszukiwać przez ponad rok.  
- Maciek, otwórz. – głos mamy stanowczo wyrwał mnie z zamysłu. Nie miałem jednak ochoty wstać i otworzyć jej drzwi. – Synu, proszę cię…  - w jej głosie słychać było zdenerwowanie, ale i lęk. Jeśli myślała, że coś sobie robię to była w błędzie oraz spóźniła się o kilka minut. Wiedziałem, że już powoli traci do mnie siły. Sam już dawno temu je postradałem. Gdybym je miał to z mojej ręki nie spływałyby stróżki świeżej krwi, a żyletka wciąż leżałaby zapakowana i czysta. – Przyniosłam ci coś do jedzenia. Maciek, musisz jeść.
- Zaraz zejdę na dół. – odpowiadam dla świętego spokoju.
- Na pewno? – zapytała. Dlaczego nie może sobie odpuścić? Nie mam czterech lat i nie potrzebuję już takiej troski. Może nie jest w moim życiu idealnie, ale staram się sobie radzić. Na razie idzie mi do dupy.
 - Tak, na pewno. - warknąłem.
Po chwili usłyszałem skrzypienie schodów i odetchnąłem z ulgą, że mama w końcu odpuściła i zeszła na dół. Po prostu nie miałem tej ochoty na kontakt z jakimkolwiek człowiekiem, nawet z własną matką. Chcąc nie chcąc, lecz musiałem wstać. Ubrałem pierwszą lepszą bluzę leżącą na podłodze, uprzednio zawiązując kawałek jakiegoś materiału na zakrwawionym nadgarstku. Cicho zamknąłem drzwi i trzymając się poręczy, schodziłem na dół. Słyszałem rozmowę rodziców, a raczej żalenie się matki, że nie może do mnie trafić, bo zamknąłem się w sobie. Ale czy nie lepiej jest zamknąć się w sobie niż wszystkim naokoło opowiadać jak zostałem skrzywdzony i potraktowany? Oni tego nie zrozumieją. Od trzydziestu lat trwają w szczęśliwym małżeństwie, a dodatkowo codziennie cieszą się szczęściem Kubusia, który znalazł dziewczynę idealną. Nic aby wyczekiwać ślubu i spodziewać się biegających dzieciaków. 
- Maciek! - matka klasnęła w dłonie z radością na mój widok, ojciec zaś siedział niewzruszony i na spokojnie konsumował upieczony przez mamę sernik. Usiadłem przy stole, a po chwili przede mną stanęła porządna porcja obiadu, na którą ochoty nie miałem, ale nie chciałem robić przykrości mamie. 
- Rozmawiałem dzisiaj z Maciusiakiem i Kruczkiem. - pięć minut ciszy zostało przerwane przez tatę. - Jeden pyta co się z tobą dzieje, drugi nie wie co ma robić z twoim miejscem w kadrze, bo na treningach się nie pojawiasz...
- Niech robi co chce. - warknąłem, biorąc do ust kawałek kurczaka. 
- Nie dorównasz najlepszym jak będziesz siedział w domu, zamknięty na cztery spusty we własnym pokoju. Jak chce się być najlepszym to trzeba do tego dążyć, bo ci to z nieba nie spadnie. 
- Coś jeszcze? Bo widzę, że zebrało ci się na przemyślenia. 
- Zachowujesz się nieodpowiedzialnie, Maciej. Ba! Zachowujesz się jak dzieciak, a masz ponad dwadzieścia lat! Jaki facet w twoim wieku siedzi w pokoju i płacze do poduszki? Który użala się nad życiem, bo zostawiła go dziewczyna? 
- Rafał, proszę cię. - odezwała się matka. 
- No co? Może jak ktoś mu wreszcie coś powie to się ogarnie i zmądrzeje! Nie tak cię synu wychowałem. Wychowałem się na porządnego faceta, który wie czego chce i ma jakieś cele w swoim życiu, a nie na imitację mężczyzny płaczącego za kobietą. - krzyknął. Czułem jak w środku rozpiera mnie żal do ojca, ale i złość. Może nie byłem taki jak jego drugi synek, ale nie musiał dobijać mnie swoim gadaniem. Do oczu napływały mi łzy, ale przy nich nie chciałem pokazywać, że ostatnio jestem słabszy niż oni sami myślą. Niewiele myśląc odrzuciłem widelec na blat i z wściekłością wstałem od stołu, po czym udałem się na górę. Po drodze słyszałem jedynie jak matka krzyczy na ojca, że po raz kolejny musi za dużo powiedzieć, lecz zamknąłem drzwi od pokoju i nie wiedziałem czy wywiązała się z tego jakaś dłuższa dyskusja. Pierwsze co zrobiłem to rzuciłem się, a raczej opadłem bezsilnie, na łóżko, okryłem się kołdrą i wyciągnąłem spod poduszki telefon, na którego tapecie wciąż miałem nasze zdjęcie. Dlaczego to musi tak cholernie boleć? Dlaczego nie potrafię wyrzucić jej z głowy i od tak zapomnieć... Ah, zapomniałem, dlatego, że jestem imitacją faceta płaczącego za kobietą...

Blanka.

Pierwszy poranek w Polsce od bardzo, bardzo dawna. Bałam się powrotu tutaj choć miałam pewność, że nic mi się tutaj nie stanie. Przynajmniej tak mi się wydawało, ale po rozmowie z mamą nabrałam do tego nieco większego dystansu. Przekręcając się na drugi bok napotkałam się na wesołą buźkę synka mojego kuzyna. Kuba stał nade mną i wesoło się uśmiechał, co i u mnie wywołało szeroki uśmiech. Lustrując jego twarz musiałam przyznać, że do Piotrka to on się raczej nie przydał, bo był zbyt słodki i przystojny. 
- Mama kazała zawołać cię na śniadanie. - powiedział po chwili. 
- To powiedz mamie, że zaraz przyjdę, okey? 
- Dobrze! - pokiwał głową i udał się w stronę drzwi. Nastała sekunda ciszy, gdy drzwi ponownie się otworzyły, a w nich stanął Kubuś. - Ciociu... - zrobił minę zbitego pieska, kiedy spojrzał na zapakowany prezent w rogu pokoju. 
- Urodziny masz dopiero jutro, słonko. - posłałam mu uśmiech, a ten wyszedł ze spuszczoną głową i zamknął drzwi. Naprawdę nie wiedziałam, że małe dzieci są aż tak łapczywe na prezenty. Może to dlatego, że sama przeżyłam nieciekawe dzieciństwo, może dlatego, że nie miałam styczności z takimi dziećmi odkąd wyjechałam z mamą do Niemiec. 
Po jakichś pięciu minutach wstałam z łóżka, najpierw ogarnęłam co nieco swoje włosy oraz twarz, a później ubrałam jakieś przetarte jeansy, sweterek i wpakowałam do kieszeni telefon. Z dołu dobiegały rozmowy, krzyki, coś co od kilku lat było mi totalnie obce. W Monachium mieszkałam sama z mamą. Od czasu do czasu wpadały do nas jej koleżanki, moje, ale nigdy nie było w domu tłoku i przyzwyczaiłam się do głuchej ciszy. 
- Śpiąca królewna wreszcie wstała! - uradowany Piotrek rzucił w moją stronę małą docinkę i zniknął za drzwiami kuchni. Weszłam do salonu gdzie siedziała moja mama, rodzice Piotrka i dzieciaki. Przywitałam się z ciocią i wujkiem, po czym zajęłam miejsce obok mamy i nalałam do szklanki soku jabłkowego. 
- Na długo przyjechałyście? - zapytał wujek Zbyszek.
- Na jakiś tydzień, może półtora. - w połowie zdania mama wymieniła ze mną spojrzenie, gdzie ja przytaknęłam głową. - Jeszcze zobaczymy. 
- A nie myślicie o powrocie na stałe? Tęsknimy za wami. - dodała ciocia Ewa. - No i połączenia byłyby tańsze, można by było spotykać się raz na tydzień a nie raz na cztery lata... 
- W każdej chwili mogliście nas odwiedzić. - wtrąciłam się do rozmowy. 
- Tak samo jak wy mogłyście przyjechać do nas. 
- Dopiero od roku ze zdrowiem Blanki jest wszystko dobrze, ale wolałyśmy nie ryzykować i być tam na miejscu gdyby coś się działo.. - westchnęła mama. 
- Ale wszystko już w porządku, tak?- zapytała wchodząca Justyna. 
- Jak na razie wszystko dobrze, oczywiście leki nadal muszę brać, ale czuje się zdecydowanie lepiej i mam nadzieję, że nawrotu nie będzie. - odparłam. 
Temat choroby nie był dla mnie najprzyjemniejszym z tematów, ale szanowałam to, że inni chcą wiedzieć czy wszystko dobrze. Chyba brakowało mi tej troski ze strony innych niż tylko mamy. Bo mamę miałam na co dzień i wiedziałam ile nerwów, stresu i łez kosztowała ją moja choroba, jak bardzo się starała bym mogła wyjechać do Niemiec i odbyć leczenie. Nigdy w życiu jej tego nie zapomnę, ale i nie zapomnę jej tego, że...
- To ja proponuję zakupy! - krzyk Justynki przerwał moje rozmyślania. Przeniosłam wzrok  na blondynkę i posłałam jej pogodny uśmiech choć nie byłam w temacie od dobrego kwadransa. 
- Zakupy, zakupy... Codziennie na nie chodzisz i nigdy nic nie kupisz. - mruknął Piotrek. 
- Gdybyś zaczął chodzić ze mną to pewnie bym coś kupiła. 
- No wtedy to na pewno, bo miałabyś mnie w bonusie z moim portfelem. - wytknął jej język, a ta strzeliła go w tył głowy. Niby małżeńska spina, ale w ich wykonaniu to mini przedstawienie. 
- Blanka, masz ochotę na zakupy? - zapytała. 
- A może masz ochotę odwiedzić stare śmieci? - błysk w oku Piotrka sprawił, że przed moimi oczyma pojawiły się wydarzenia z przeszłości. Bardzo chciałam odwiedzić stare śmieci, bardzo! 
- Jedziemy. - odparłam, posyłając mu uśmiech. 

____________________
Bardzo, ale to bardzo przepraszam za tak długą  nieobecność (nie tylko tutaj, ale i na reszcie blogów). Wysiadłam. Po prostu wysiadłam przy natłoku nauki, spraw rodzinnych... Ale teraz wracam. Może nie jest to wymarzony początek, ale ważne że jest! :)
Miłego czytania! 

wtorek, 25 sierpnia 2015

Prolog.

On....
 
 Kobiety są podstępnymi piraniami, które rozkochają cię w sobie na zabój. Najpierw udają niewinne, by potem pójść z tobą do łóżka, pobyć razem przez kilka miesięcy, a potem i tak kopnąć w tyłek. Same nie wiedzą czego chcą. Bawią się. 
Bo przecież facet jest pieprzoną zabawką, którą rzuca się w kąt jak się znudzi. 
Bo facet to maszynka do seksu, kupowania prezentów, czułości, zazdrości...
Nie rozumieją, że w życiu mężczyzny ważna jest też kariera zawodowa. 
Narzekają, że za mało czasu spędza w domu, że nie ma dla niej czasu. 
A potem robi awantury, bo nie dostała prezentu na kolejny tydzień związku!
Tylko za co kupić ten prezent jeśli nie pozwala spełniać się zawodowo. 
Gdy stoi nad tobą, szykanuje i ciągle doprowadza do białej gorączki. 
Potem starasz się jak możesz. Chcesz spełnić wszystkie jej oczekiwania, bo ją kochasz, bo ci zależy... a co dostajesz w zamian? Zostajesz wymieniony na lepszy model. 
Z cholernej miłości popadasz w depresję i wydaje ci się to niemądre, bo przecież jesteś facetem. Odcinasz się od świata. Zamykasz na rodzinę, przyjaciół, innych ludzi.. Kariera staje w miejscu, a ty nawet nie masz ochoty tego zmienić. Zamiast rzucić się w wir treningów po prostu popadasz w samotność. 
Lecz po burzy zawsze wychodzi słońce i pewnego dnia wracasz ze zdwojoną siłą. 
Zmieniasz się. Jesteś silniejszy. Bardziej pewny siebie. Mądrzejszy. Ostrożniejszy. 
Każda kolejna jest zwykłą dziewczyną na jedną noc. Nie chcesz uczuć, związków, kwiatków i czekoladek. Nie chcesz się związać z drugą osobą, bo boisz się odrzucenia tak jak kiedyś. 
Ale nawet skorupka drania schodzi z ciebie, gdy w twoim życiu pojawia się ktoś kto jest twoim ideałem.

________

Ona...

 Nieudane dzieciństwo. Nieudane czasy dojrzewania. Oczekujesz, że takie będzie całe twoje życie. 
Boisz się zaufać ludziom, bo wiesz, że nie można tego robić. I tak zawiodą. Wspomnienia z dzieciństwa wciąż są twoimi nocnymi koszmarami. Ile to razy zrywasz się w nocy i biegniesz do drzwi, by sprawdzić czy są zamknięte albo obchodzisz cały dom w poszukiwaniu osób trzecich. Boisz się, że to wróci, choć tak naprawdę jest to już niemożliwe. 
Kolejnym twoim lękiem są wydarzenia z okresy dorastania, gdy musiałaś zmienić całe swoje życie i wyjechać do innego kraju w poszukiwaniu pomocy. 
To już nie wróci, ale wiesz, że żadna osoba nie będzie w stanie pokochać cię na całe życie gdy chcąc być fair wyznasz mu całą prawdę o sobie.
Sama siebie nie potrafisz pokochać. Patrzysz w lustro i widzisz kompletne nic choć tak naprawdę jesteś wspaniałą dziewczyną. 
Lecz z czasem przekonasz się, że na świecie istnieje ktoś dla kogo będziesz całym światem. Kto zwariuje dla ciebie, kto pokaże ci miłość, dobroć, sprawi że całe twoje życie nabierze barw..
Ktoś cię pokocha, ale musisz otworzyć się na miłość..


________

****
Tak więc oto zaczyna się nowe opowiadanie o polskich skoczkach narciarskich.  Z góry dziękuję za naprawdę sporą liczbę wejść, komentarze oraz dziękuję obserwatorom! Nie spodziewałam się, że zaczynając bloga będę mieć już kilka wiernych osób. To naprawdę motywuje - dziękuję! <3
Co do tego wyżej... ja i pisanie prologu to dwie odrębne planety i sama nawet nie wiem co to ma być i gdzie to ma ład i skład, ale nie narzekajmy :D
Życzę miłego czytania i... zachęcam do pozostania, buźka ;*

PS. niebawem mam w planach mały konkurs, w którym nagrodą główną będzie autograf  Dawida Kubackiego i Klemensa Murańki. Czy są tutaj jacyś chętni? Lepiej zapytać niźli zrobić i nie mieć żadnej zainteresowanej osoby ;)